Stan wojenny i euforia
Niektórzy dziennikarze, zwłaszcza ci partyjni, lepiej uświadomieni, woleli się nie wychylać. Nawet kiedy należało ocenić mecz. Słynne jest zdanie, jakie kiedyś w naszym gronie wypowiedział po meczu tamtego okresu funkcyjny kolega: „Panowie, uzgodnijmy, co piszemy, żebyśmy wszyscy mieli tak samo".
Gdyby pół roku wcześniej ktoś powiedział Polakom, że reprezentacja grać będzie na mundialu o medal, a Zbigniew Boniek zostanie gwiazdą turnieju, nikt by w to nie uwierzył. Obawiano się nawet, że reprezentacja na mistrzostwa świata w ogóle nie pojedzie, mimo że po ciężkich bojach wywalczyła awans.
Eliminacje do mistrzostw świata przypadły na czas festiwalu Solidarności, a finały – na stan wojenny. Ostatni mecz eliminacyjny, z NRD w Lipsku, decydował o pierwszym miejscu w grupie: kto wygrywa, ten awansuje. Zadanie było wyjątkowo trudne, bo Niemcy, niezależnie od tego, że nieźle grali, stosowali nieczyste metody. Dwa lata wcześniej na tym samym stadionie Polacy prowadzili do przerwy 1:0, a w drugiej połowie ogarnęła ich senność i przegrali 1:2. Najprawdopodobniej gospodarze postarali się o to jeszcze w szatni, podając spleśniałą wodę.
Tym razem zadbano o wszystko. Antoni Piechniczek – o przygotowanie fizyczne i taktyczne. Jerzy Engel, 29-letni szef banku informacji, przeanalizował grę Niemców. Sztab organizacyjny na wszelki wypadek zabrał z Polski wodę, a w hotelowej kuchni w Lipsku umieścił swojego człowieka.
Pozostawał jeszcze problem polskich kibiców, którzy wybierali się do Lipska autokarami i samochodami. Niemieccy żołnierze i celnicy kontrolowali ich na granicy tak długo, żeby nie zdążyli na mecz. Wielu rzeczywiście się spóźniło. Chodziło nie tylko o osłabienie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta